few words about Me...

My photo
Hi, my name is Bozena - Somewhat of a mother and friend somewhat of a life lover who happens to paint...a little ;-))) Please - take my invitation into my own world of colours,lights and shadows:)I hope you will find some inspirations and my simple art will bright up your mood today;-)) If you would decide to ask me to paint something nice for you...maybe portrait - do not hesitate call me please - 00353 851231348

Friday, February 21, 2014

Pets Portraits

TALE about Little Mathilda...

and SOUL of the picture;-)

In other words - 

successfully Animal influence of my work;-))


Some September morning, I tried to take some good photo of my own sunflowers
freshly cut from my garden.
Unfortunately, my little kitten Mathilda still disturbed me.
She was VERY interested in EVERYTHING around my job...
Little  pirate!
I couldn't take right shot..Shot without her on the picture!
but finally....I took the photo with her "on a bord"...and?
SHE WAS RIGHT;-)
She add the SOUL OF THE PICTURE....
I love the light captured in this approach...I'm so proud of this ;-)




I decided to move this scene on canvas..
In next few hours -  the paiting was nearly finished
...but this time ,without Mathilda.


in next few hours..Yes! Yes! Yes!;-)   Finished...
12 x 14 inches
oil on canvas


This pink nose..;-) detail



........................................................................

Lucky the Dog ....

gone last year......

Someone ordered this portrait for a friend , owner and the best friend of Lucky
missing him soooooo much.
(an original  photo below  )




Finished  paiting ....Lucky the Dog !
10 x 12 inches
oil on canvas




...........................................................................



ZALEGAJĄCY PIES..;-)
bo portrecik był malowany...o jojoj....jakieś.....hm......osiem miesięcy temu.....
właściwie wtedy ostatni raz dotknęłam pędzelków w celach twórczych.
Co się działo przez ten cały czas?? czy dotykałam pędzli??...oooo.taaak....;-)
nawet ..zaraz zaraz...raz....dwa...trzy...cztrey..pięć....szesc razy!!  
za kazdym razem gdy wkładałam je do pudeł...a potem układałam je na półkach....
tyle ,ze w zupełnie innych okolicznościach przyrody.....
słowem...PRZEPROWADZKI...;(((
nie będę Was zanudzać opowiadaniami jak i dlaczego ..
"poco...naco"... się przenosiłam z kraju do kraju...z domu do domu....grunt - to to, że nie malowałam a ZALEGAJĄCY PIES.....zalegał sobie co raz głebiej.
Glównie w mojej pamięci.
A oto króciutka historia pewnego psiska :

Psisko - a raczej MR OLIVER - 

pies  o rozumnym spojrzeniu....żywym ogonku i nieskończonym zasobie sposobów...ufff....
jak tu spłatać kolejnego figla ludziom..udowadniająć im równocześnie ,
ze są cokolwiek - nieudaną formą rozwoju ...
bo kto to widział nie mieć ogona????
 albo nie potrafić skakać z radości na 1,6m w zwyż??
 i to z wywalonym jęzorem gotowym do szczerych mlaśnięć???
 a juz zupełna klęską jest nieumiejętność szczekania...
O KAZDEJ PORZE DNIA......!
( kazdy porządny pies zawsze znajdzie dobry powód do szczekania  )....

słowem - to urocze stworzenie- skatalogowane naukowo jako Jack Russel.....
ma to szczęscie,ze jest kochane;-)))) 
i jako takie....dostapiło nawet zaszczytu bycia portretowanym
 na prezent....dla swojej najukochańszej Pani...ach;-))
Mąż Pani...co nie koniecznie oznacza jego drugi w kolejnosci Pan, 
zamówił portrecik dla zony na jej urodziny!!;-))
Uwaga : zamówił w czerwcu na urodziny które miały nadejść we wrześniu...
it must be love;-)))))))

Nie miałam oczywiście nic przeciwko - 
niech się psina uleży...
wyschnie dobrze...
kto wie - moze i ramę jaką zafasuje.....
Słowem obrazek świateczny, zamówiony na ścianę w kuchni- 
gdzie Pani przebywa najcześciej....ach;-)ach ach...jkj

Nic by w tym nie było dla mnie nadzwyczajnego -
 ale przecież - właśnie SIĘ PAKOWAŁAM!!!!!!
Jeśli ktokolwiek z Was przezywał rozkosze pakowania CAŁEGO dobytku.....
samodzielnego pakowania..
bez pomocy...
to zapewne wi e- JAK moze wygladać dom....
a raczej jak natychmiast przestaje wyglądać...
funkcjonować....
koić i sie kojarzyć.....;(
Co robi zaprawiona w bojach początkująca malarka ??
- wierząca w przeznaczenie oraz drobne kwoty otrzymywane W ZAMIAN ???;-))))))) 
odgruzowuje pracownię -
 a raczej z początku drogę do niej -
 i zabiera się do pracy;-))
 rzuca się na nią......szaleńczo!!
 od razu się rzuca - nie jak ta  Tuwimowa lokomotywa....pomału i  z rozmysłem;-) 
powiedzmy szczerze....JEDZIE Z TYM KOKSEM;-)))))
A jesli chodzi o lokomotywę...
 to ta home -made-malarka wiedziała już wtedy, ze Lokomotywa Dziejów właśnie za kilka dni 
ruszy spod jej domu...nieomalże..różowym, bladym świtem...
i powiezie ją w dal....
na prom...bim bom.....
ku losowi...het tam....
ku przeznaczeniu.....ta dam....!
(niby-uklon dla Helci Rodziwiczównej..;-)))

Zatem...spięłam się w sobie.....nastawiłam odpowiednią "stację " na YT......czyli słuchowisko jakieś...albo i też jakowyś film dobrze znany ,żeby nie tracić cennego czasu na oglądanie
( tak właśnie "produkuje" sobie czasem słuchowiska właśnie)....i zaczęłam jak zwykle skromnie....by jeszcze skromniej juz na końcu oczekiwać chociażby westchnienia.......( i koperty :D)....
Ale jakieś było moje zdziwienie gdy tym razem ...było odrobinę inaczej...
ale o tym na końcu opowiastki..;-)
oto kilka zdjęć.....ab ovo ;-) 
zaraz zaraz........................................................
p.s.niestety zaginęły mi gdzieś oryginalne zdjęcia tego psiego jegomościa...
a szkoda, bo żeby zacząć malować - musiałam najpierw pokonać pewną trudność - musiałam skomponować z 3-4 zdjęć to jedno, właściwe
z którego ostatecznie powstał portrecik;-)
na jednym zdjęciu właścicielowi podobała się psia paszcza 
na innym czereśnia w tle...
tu pies miał ogon w górę a w innym ujęciu 
słońce padało nie z tej WŁAŚCIWEJ strony.....działo sie...oj działo;-)))
ale ja to lubie....psssst;-))
jak tylko odnajdę je w przepastnych czeluściach swojego 1TB schowka...
postaram się nimi z Wami podzielić;-)











 










 KEEEEEEEP SMILING ;-)))
USZY DO GÓRY......;))


no to nastepnego.....;-)
wipsu...;-)